Mam gigantyczne zaległości... w blogowaniu własnym i w czytaniu Waszych. To drugie na szczęście da się szybko i z wielką przyjemnością nadgonić, muszę przyznać, że tak długa przerwa ma swoje plusy. Niestety tego o sobie powiedzieć nie mogę, po prostu nic nie powstało nowego, opornie do niedawna jakakolwiek działalność rękodzielnicza mi przychodziła. Z wiosną przywiał jakiś ożywczy wiatr i mam wielką nadzieję na przełom w moich dłubaninkach. Pokażę dziś to, co udało mi się zdziałać, czyli poniższy chustecznik, o którym nie można powiedzieć że to decoupage, nie można też go nazwać scrapem... jest jakimś całkiem pośrednim tworem. Dokładnie taki sobie wymyśliłam i popełniłam na przedwiośniu. Z ciekawostek nie jest on wykończony lakierem, tylko po bejcy brązowej, pociągnięty tuszem służącym mi na co dzień do scrapowych zabaw... okazał się strzałem w przysłowiową dziesiątkę, nadał dość gorzkiej w odcieniu bejcy nieco ciepła i aksamitnego połysku.
Bardzo ładny Ci wyszedł ten chustecznik. Zestawienie kolorystyczne , zastosowany wzór, i efekt postarzania go ( rysy , przetarcia,niedoskonałości wzoru) nadają mu ciekawy wygląd.Pozdrawiam M.
OdpowiedzUsuńPięknie wygląda;)
OdpowiedzUsuńpiękny!cudowne zestawienie kolorystyczne! no i jak perfekcyjnie wykończony!
OdpowiedzUsuńpięknie Ci wyszedł ;)
OdpowiedzUsuńPiękny! Rasowy! :)
OdpowiedzUsuńŚliczny chustecznik! Muszę kiedyś spróbować decoupagowego szaleństwa... pozdrawiam serdecznie:)
OdpowiedzUsuń